Z ARCHIWUM FRONDY: KRZYSZTOF TYSZKA – KOSZMAR ZŁEGO DOBRA. NIKOŁAJ BIERDIAJEW A KOMUNIZM

Humanizm renesansu stał się przyczyną tych wszystkich przeobrażeń człowieka, które doprowadziły cywilizację europejską na skraj przepaści. Humanizm wypływający z Boga przeobraził się w humanizm bez Boga, by stać się humanizmem przeciw Bogu. Negacja Boga stała się negacją człowieka, negacja ducha, choć pozornie afirmująca człowieka i świat, stała się ich negacją.

Inne teksty z miesięcznika LUX 5/6 (2021) Komunizm

Fenomen komunizmu, który odcisnął tak wielkie piętno na historii świata w XX wieku, wywoływał skrajnie różne oceny i interpretacje. Komunizm jednym jawił się jako nowa epoka rozwoju ludzkości, w której ostatecznie usunięte zostało zło i niesprawiedliwość. Rosja radziecka zaś zdawała się być źródłem nowej cywilizacji, która ogarnie swym zasięgiem całą kulę ziemską. Komunizm stanowił ciekawy eksperyment społeczny, próbę zbudowania nie tylko nowego porządku politycznego i gospodarczego, ale także nowego społeczeństwa i nowego człowieka. Dla innych z kolei komunizm oznaczał zło absolutne, którego źródeł doszukiwano się w kryzysie europejskiej cywilizacji. Jednym z myślicieli, którzy podjęli refleksję nad zjawiskiem komunizmu był wielki filozof rosyjski minionego stulecia – Nikołaj Bierdiajew. Co wniósł on do refleksji nad komunizmem? Czym był dla niego ów fenomen?

Najogólniej mówiąc, Bierdiajew postrzega komunizm w kategoriach parareligijnych. Jego oblicze zostało uksztaltowane przez połączenie dwóch skrajnie odmiennych nurtów kulturowych i filozoficznych – zachodnioeuropejskiej oświeceniowej idei racjonalizmu i rosyjskiego mistycyzmu. Połączenie obu tych pierwiastków doprowadziło w konsekwencji do rewolucji bolszewickiej i ukształtowania się ideologii, będącej w ujęciu filozofa triumfem szatańskich sił i zwieńczeniem moralnej degradacji człowieczeństwa. Nie należy jednak w interpretacji tej widzieć jedynie radykalnej krytyki komunizmu. To, co bowiem wydaje się w niej najważniejsze, to – przede wszystkim – diagnoza stanu współczesnej cywilizacji zachodnioeuropejskiej z jednej strony, z drugiej zaś – krytyczna refleksja nad filozofią i kulturą rosyjską XIX i początków XX wieku. Bierdiajew pokazuje w swych dziełach także istotę i mechanizm kształtowania się zjawiska religii politycznej, której pełnym urzeczywistnieniem był właśnie komunizm. Bardzo istotne jest także przesłanie Bierdiajewa odnośnie przyszłości świata, profetyczny niejako aspekt jego myśli. Tak więc w artykule tym podejmiemy próbę odpowiedzi na pytanie, czym był komunizm w ujęciu Bierdiajewa, jaka była jego geneza, w czym tkwiła jego istota i jakie niesie on konsekwencje dla egzystencji człowieka. Czym było dla niego doświadczenie komunizmu, którego przez kilka lat, do momentu wygnania, był naocznym świadkiem i obserwatorem?

Interpretacja komunizmu Bierdiajewa nie jest osobnym elementem jego twórczości, stanowi ona integralną część jego filozofii. Widzi on bowiem to doświadczenie nie w kategoriach politycznych czy ekonomicznych, lecz filozoficznych – metafizycznych, etycznych i religijnych. W tym tkwi zasadnicza różnica między podejściem Bierdiajewa a innych, głównie zachodnich, badaczy i interpretatorów komunizmu. System ustrojowy, społeczny i gospodarczy jest dla niego jedynie mało istotną otoczką zjawiska znacznie głębszego, będącego wynikiem odrzucenia duchowego wymiaru ludzkiej egzystencji, sprowadzenia człowieka do sfery wyłącznie materialnej. Z tego punktu widzenia, Bierdiajewowska interpretacja komunizmu, choć odległa od pozytywistycznego ideału obiektywności, wnosi o wiele głębsze spojrzenie na ów fenomen.

By w pełni zrozumieć czym dla Bierdiajewa był komunizm – należy zatrzymać się na pewnych faktach z jego biografii. Urodził się w 1874 roku w arystokratycznej rodzinie rosyjskiej. Zasadniczy obszar jego refleksji filozoficznej można określić jako antropologia filozoficzna. Interesowała go przede wszystkim relacja człowieka z Bogiem. Personalizm Bierdiajewa jest ściśle związany z ideą bogoczłowieczeństwa. Od razu należy jednak zaznaczyć, że personalizm ten zasadniczo różni się od określanej tym mianem doktryny zachodnioeuropejskiej w wydaniu choćby Emanuela Mouniera czy Maxa Schelera. Odrzuca on prymat osoby ludzkiej. Jej wartość nie jest tu wartością podstawową. Problem człowieka nie może eliminować pytań metafizycznych. Istota człowieczeństwa, jak pokazuje Bierdiajew, ma swe źródło wyłącznie w tym, że człowiek w swej egzystencji przekracza sferę natury i jako jedyna istota żywa przynależy do świata ducha. Fenomen ów wynika z tego, że właśnie w człowieku spotyka się niejako natura boska i ludzka.

Po krótkim okresie zsyłki, którą jako młodzieniec odbył za opublikowanie nieprawomyślnego artykułu, zafascynowany prawosławiem, dołączył do tzw. bogoiskatieli – poszukiwaczy Boga. Była to grupa liberalnej inteligencji rosyjskiej, krytycznie nastawionej do oficjalnego prawosławia, która widziała jednak w chrześcijaństwie wschodnim odpowiedź na fundamentalne problemy filozoficzne: świata, człowieka i historii oraz źródło duchowego i moralnego odrodzenia ludzkości. Już po wybuchu rewolucji bolszewickiej – w 1918 roku zorganizował w Moskwie Wolną Akademię Filozofii i Religii, w której prowadził wykłady i dyskusje. Cztery lata później – wydalony z Rosji wraz z grupą wybitnych intelektualistów osiadł na krótko w Berlinie, a potem w Paryżu, gdzie zmarł w 1948 roku.

Fenomen komunizmu widzi Bierdiajew w bardzo szerokiej perspektywie historiozoficznej – jako rezultat przeobrażeń społecznych, religijnych i kulturowych Europy. Komunizm jest dla niego zwieńczeniem całego głębokiego procesu degradacji kultury. Co jest jego istotą? Na czym polegają te przemiany? Zatrzymajmy się zatem na omówieniu historiozofii Bierdiajewa.

Bierdiajew, podobnie jak wielu innych myślicieli I połowy XX wieku – choćby Ortega y Gasset, Le Bon czy Znaniecki – stawia diagnozę kryzysu cywilizacji europejskiej. Doświadczenie – jak się wówczas mówiło – Wielkiej Wojny i rewolucji bolszewickiej w Rosji stanowiło nie tylko jakąś głęboką cezurę w historii Europy i świata, ale było punktem zwrotnym w rozwoju ludzkości – załamaniem oświeceniowej wiary w jej postęp, niezmąconego niczym optymistycznego przekonania o nieograniczonych możliwościach doskonalenia się człowieka i usunięcia ze świata wszelkiego zła. Jak bardzo naiwna była to wiara. „Sądzę – pisał Bierdiajew – że nie wywoła specjalnych sporów stwierdzenie, że nie tylko Rosja, ale także cała Europa i cały świat wkraczają w katastroficzny okres swego rozwoju. Żyjemy w czasach wielkiego historycznego przełomu. Zaczęła się nowa epoka historyczna. Całe tempo rozwoju historycznego istotnie się zmienia. Nie jest już ono takie, jakim było przed wybuchem pierwszej wojny światowej i następujących po wojnie rewolucjach rosyjskiej i europejskiej, jest ono całkowicie inne. Tempo to nie może być nazwane inaczej, jak tylko katastroficznym” (Sens historii, s. 9). W innym miejscu zaś dodaje: „Właściwe mi jest eschatologiczne przeczucie, przeczucie nadciągającej katastrofy i końca świata” (Świat poznania filozoficznego, s. 44).

Jednakże Bierdiajew w swojej katastroficznej diagnozie kondycji europejskiej cywilizacji idzie znacznie dalej (a właściwie głębiej) niż inni myśliciele tego nurtu. Źrodeł owego kryzysu dopatruje się on bowiem nie w pozytywizmie czy oświeceniowej filozofii, nie w rozwoju demokracji i postępującym zeświecczeniu życia społecznego. Wszystko to, to jedynie objawy choroby, której początku należy doszukiwać się w epoce renesansu. Pogląd ten przedstawia on w swojej najbardziej chyba znanej książce: Nowe średniowiecze, która jest najpełniejszym wykładem jego historiozofii.

Rozpoczynając swoje rozważania właśnie od diagnozy kryzysu cywilizacji europejskiej, wskazuje na bezsensowność wszelkich prób odbudowy dawnego porządku, a nawet – operowania klasycznym schematem dziejów z wyróżnionymi trzema wielkimi epokami: starożytnością, średniowieczem i nowożytnością. „Historia współczesna kończy się. Wchodzimy w nową nieznaną Erę, której niedługo trzeba będzie wynaleźć miano. Wyszliśmy właściwie poza ramy naszej epoki. (…) Umysły wnikliwe zrozumiały, że pewne formy życia skończyły się i że wrócić, po Wielkiej Wojnie do dawnego trybu życia nie będzie można. (…) Złudzeniem jest marzenie o tym, że można wrócić do przedwojennego trybu życia, do tego, co było przed rewolucją rosyjską. Wchodzimy w Nieznane i nawet Nieodgadnione, wchodzimy chmurni, bez nadziei i promiennej radości. Przyszłość jest mroczna” (Nowe średniowiecze, s. 3).

Historiozofia Bierdiajewa oparta jest na dwóch kluczowych pojęciach: średniowiecza i renesansu. Traktuje on je jednak nie jako określenia epok historycznych, stylów w sztuce czy sposobów uprawiania nauki, których cezury usiłują wyznaczyć historycy, lecz jako dwa odmienne typy kultury – całkowicie inaczej ujmujące fenomen człowieczeństwa. Średniowiecze to kultura ducha. Człowiek postrzegany tu jest nade wszystko przez pryzmat rzeczywistości duchowej, jako istota stworzona na podobieństwo Boga, obdarzona duszą nieśmiertelną. Renesans zaś to kultura człowieka. Wielkości człowieka zaczęto doszukiwać się nie w Bogu, lecz w nim samym, nie w wielkości ducha, lecz intelektu, nie w przeznaczeniu do życia w Bogu, lecz w zdobywaniu wiedzy i dokonywaniu coraz to nowych odkryć naukowych. Przełom ten, który dokonał się w XV wieku (choć jego symptomów można doszukiwać się wcześniej) doprowadził w wieku XX do stanu, kiedy „kryzys europejski ogarniający szeroko wszystkie dziedziny naszej cywilizacji, dochodzi (…) do punktu kulminacyjnego” (Nowe średniowiecze, s. 3).

Dlaczego to właśnie renesans jest źrodłem owego kryzysu? Gdzie tkwi jego destrukcyjna siła? Odpowiedź może wydawać się zaskakująca. Źrodłem kryzysu cywilizacji jest mianowicie renesansowy humanizm. Człowieka nie możemy zrozumieć poza sferą metafizyki, Boskiego planu stworzenia i zbawienia świata. Obraz człowieka odarty z tej rzeczywistości, sprowadzający go do wymiaru wyłącznie materialnego jest obrazem fałszywym, jest echem obietnicy węża z ogrodu Eden skierowanej do prarodziców, iż „będą jako Bóg”. „Los ludzki – pisze Bierdiajew – jest nie tylko ziemskim, ale także niebieskim losem, nie tylko losem historycznym, ale także metafizycznym, nie tylko ludzkim losem, ale też losem Boskim, nie tylko ludzkim dramatem, ale również dramatem Boskim. (…) nie można przeciwstawiać człowieka i historii, duchowego świata człowieka i wielkiego świata historii. Przeciwstawienie to oznacza obumieranie człowieka i obumieranie historii” (Sens historii, s. 33-34).

Renesans był właśnie takim przeciwstawieniem czy też rozdzieleniem człowieka od rzeczywistości duchowej. Humanizm renesansowy zatem odrzucając pierwiastek nieskończoności, budował idee skazane na kryzys i upadek. Człowiek był tu postrzegany przez pryzmat określonego czasu, został pozbawiony swej ponadczasowości i ponadhistoryczności, odarty ze swej nadprzyrodzonej godności. Humanizm „był odrodzeniem starożytności, był nową moralnością, postępem wiedzy i sztuki, był nowym ujęciem życia i nowym stosunkiem do wszechświata. Wszystko to stanowiło jutrzenkę nowych czasów i tworzyło naszą współczesną historię. I oto dziś, to nowe ujęcie życia i ten nowy stosunek do świata, są przeżytkiem. Wszystkie możliwości rozwojowe z nimi związane, zostały całkowicie wyczerpane. Ludzkość doszła do końca drogami, którymi prowadził humanizm i Odrodzenie. Dalej na tych drogach nie można zrobić ani kroku” (Nowe średniowiecze, s. 4).

Idee renesansowego humanizmu nie tylko straciły swą aktualność w XX wieku, lecz wywarły negatywny wpływ na kondycję i rozwój człowieka. Bierdiajew dostrzega w nich wyraźne elementy rozkładowe. Mają one swe źródło w odrzuceniu autorytetów i postawienia w ich miejsce sceptycyzmu, racjonalizmu i materializmu. Krótko mówiąc, przekonanie o własnej słabości i niedoskonałości człowieka, zajęła wiara w niezakłócony w niczym postęp i możliwości samorozwoju. Miejsce Boga zajął sam człowiek jako „dyktator życia bez sankcji boskich”. „Samoutwierdzając siebie, człowiek zgubił się w sobie – dowodzi Bierdiajew. I kiedy w epoce Odrodzenia człowiek wchodził na widownię dziejów nowożytnych pełen wiary w siebie i swoje twórcze możliwości, kiedy myślał, że wszystko zależy od jego wiedzy, której granic ani kresu nie widział, to dziś odwrotnie, staje on w obliczu nowej, nieznanej epoki bez wiary i pewności, z głuchą trwogą wewnętrzną, zagubiony w chaosie nowych prawd i nowych pojęć. Mizerny jest ten człowiek epoki dzisiejszej” (Nowe średniowiecze, s. 4). Ten tragiczny paradoks losów człowieka dał o sobie znać właśnie w wieku XX, gdy niezwykły rozwój ludzkiego geniuszu doprowadził do zagubienia człowieka, sprowadzając jego egzystencję wyłącznie do wymiaru materialnego i tworząc duchową pustkę. Nie bez gorzkiej ironii obecną epokę nazywa Bierdiajew „szczytowym punktem ery humanistycznej”.

Kryzys cywilizacji europejskiej ma swe źródło nie tylko w odrzuceniu duchowego wymiaru rzeczywistości, ale także w technicyzacji i materializacji świata, których nieodrodnym dzieckiem jest wiek XIX i pozytywizm. „Leonardo da Vinci, który był, być może największym z malarzy na świecie, jest odpowiedzialny za mechanizację i materializację naszego życia (…) – pisze Bierdiajew. Renesans sam w swoich zarodkach niósł to wszystko, co później przyczyniło się do jego upadku. Jego dziełem było wyzwolenie sił twórczych człowieka i wykazanie najwznioślejszej mocy ludzkiej sztuki. I w tym Renesans miał rację. Ale z drugiej strony, to on właśnie oddzielił człowieka od duchowych źródeł życia, odrzucił człowieka ducha (…) na rzecz człowieka natury, niewolnika ślepych konieczności” (Nowe średniowiecze, s. 7). Doprowadziło to do twórczego wyjałowienia człowieka i samodestrukcji humanizmu. Rozwój techniki, która zastąpiła ludzką twórczość, podporządkowanie człowieka prawom produkcji i rynku, mechanizacja życia – to, co zdominowało cywilizację europejską XIX wieku i było opiewane jako zwycięstwo ludzkiego rozumu, to dla Bierdiajewa najbardziej widomy znak upadku człowieczeństwa. „Mechanistyczna, zrównująca, pozbawiająca oblicza i wartości cywilizacja z jej diaboliczną techniką, zbyt już przypominającą czarną magię, jest fałszywym bytem, bytem widmowym, bytem wywróconym na opak. (…) Ginie w niej wewnętrzny człowiek, zamieniony na człowieka zewnętrznego, automatycznego. Cywilizacja rozwinęła ogromne techniczne moce, które ze swego zamysłu powinny przygotować królowanie człowieka nad przyrodą. Jednak techniczne moce cywilizacji panują nad samym człowiekiem, czynią go niewolnikiem, zabijają jego duszę (…)” (Sens twórczości, s. 241).

Bardzo istotne z punktu widzenia tematu tej rozprawy jest zagadnienie indywidualizmu, jako wytworu renesansu. Kategoria indywidualizmu nie jest jednak dla Bierdiajewa przeciwieństwem kolektywizmu. Te dwa – zdawałoby się – przeciwstawne aspekty rzeczywistości społecznej są dla niego w równym stopniu symptomem kryzysu. Indywidualizm postrzega on – paradoksalnie – jako główną przyczynę zaniku indywidualności człowieka i „rozmycia” jej w kolektywie, który jest zaprzeczeniem wszelkiej wspólnotowości. „Historia współczesna wywodząca się z Renesansu – dowodzi Bierdiajew – rozwinęła indywidualizm, który jednak zburzył indywidualność człowieka i spowodował rozkład jego osobowości (…)” (Nowe średniowiecze, s. 12). Indywidualizm odarł niejako człowieka z jego wymiaru duchowego, nadindywidualnego, kosmicznego, boskiego. Człowiek stał się zatomizowaną jednostką, abstrakcyjnym bytem, pozbawionym wszelkich więzów duchowych z innymi ludźmi i otaczającym go światem. Człowiek wyniósł siebie niejako ponad porządek świata, postawił siebie poza światem, oderwał się od niego, odizolował, przekonany w swej pysze, iż może być w pełni niezależny i samowystarczalny. „Rozwój humanizmu w czasach nowożytnych – pisze dalej Bierdiajew – jest przejściem człowieka od konkretu duchowego, gdzie wszystko łączy się organicznie do abstrakcji, która zmienia człowieka w osobny atom. W przejściu tym od konkretu do abstrakcji, człowiek nowożytnej historii miał nadzieję odzyskać swoją wolność, umocnić indywidualność, zdobyć energię twórczą. Człowiek zapragnął wyzwolenia się od tej łaski Boskiej, która stworzyła jego obraz i dostarczała mu duchowego pokarmu. Abstrakcyjny humanizm jest zerwaniem z łaską i jej negacją” (Nowe średniowiecze, s. 13).

Wytworami owego indywidualizmu był racjonalizm, liberalizm, demokracja i parlamentaryzm. Słowem, zasadnicze wytwory europejskiej myśli filozoficznej i społecznej czasów nowożytnych. „Wszystkie te formy wyrażają – jak dowodzi – głęboki konflikt w łonie ludzkości, rozdział, brak jedności duchowej; wszystkie te formy są wyrazem usankcjonowanego prawnie odosobnienia, umowami niejako, aby jeden drugiego zostawił w spokoju, w samotności (…)” (Nowe średniowiecze, s. 32). Co więcej, są one bezpośrednią konsekwencją głębokiego relatywizmu i sceptycyzmu, które opanowały człowieka. Prawda nie istnieje, a w każdym razie jest niepoznawalna. Człowiek może sam, wedle własnych potrzeb i przekonań zbudować sobie świat, człowiek przestał postrzegać świat w kategoriach kosmicznych, a zaczął jedynie w kategoriach historycznych. Historyczna interpretacja świata doprowadziła wprost do antropocentryzmu (por. The Beginning and the End, s. 197 i n). Indywidualizm – jak pokazuje Bierdiajew w jednym ze swych esejów stanowi zasadniczą barierę między cywilizacją zachodnioeuropejską i rosyjską. Cywilizacja Zachodu, choć stojąca na wyższym poziomie rozwoju gospodarczego, całkowicie zatraciła wymiar duchowy, a humanizm, będący przedmiotem jej dumy, stał się w istocie antyhumanizmem. „Zachód jest nam obcy, nie lubimy Zachodu, tak wielkiego w swej twórczości, w napięciu swojej myśli, od którego zawsze trzeba się uczyć (…). Zachód jest zadowolony z siebie, jest bezosobowy i kłania się mamonie, Zachód poprzez formę zniszczył treść życia” (Wschód i Zachód, s. 120). Ten europejski indywidualizm, atomizacja społeczna, wzajemna izolacja jednostek, paradoksalnie, pozbawia człowieka osobowości i indywidualności, podporządkowując je bezosobowemu i „mechanicznemu” kolektywowi. Indywidualizm nieuchronnie prowadzi do tyranii społeczności i różnego rodzaju form zniewolenia przez kolektyw, kolektyw, który jest zaprzeczeniem wspólnoty.

Egzystencja człowieka dokonuje się bowiem w dwóch niejako wymiarach – wspólnotowym i indywidualnym. Jest on niepowtarzalnym indywiduum, istotą wyjątkową, niezależną, obdarzoną duchową wolnością a jednocześnie istotą społeczną, która może się rozwijać i realizować się w kontakcie z innymi osobami. (por. Problem czlowieka, s. 38-39). Choć człowiek nie może się rozwijać poza społecznością, to jednak niejako „rdzeń człowieczeństwa” jest od niej niezależny i niezawisły, pozostaje tajemnicą indywidualności osoby ludzkiej. Jednakże określenie „istota społeczna” wymaga od razu wyjaśnienia. Przestrzenią rozwoju człowieka może być jedynie wspólnota, nie zaś społeczeństwo. Czym różnią się te dwie formy relacji społecznych? Inaczej mówiąc, dychotomia: „wspólnota-społeczeństwo” to pochodna dychotomii „personalizm-indywidualizm”. „Wspólnota zawsze jest personalistyczna – pisze Bierdiajew, zawsze jest spotkaniem osoby z osobą, <> z <>, prowadzącym do kategorii <>. W autentycznej wspólnocie nie ma obiektów, osoba dla osoby nigdy nie jest obiektem, zawsze jest <>. Społeczeństwo jest abstrakcją, jest obiektywizacją, zanika w nim osoba. (…) W społeczeństwie formującym się w państwo człowiek ustępuje w sferę obiektywizacji, abstrahuje od samego siebie, ma miejsce jakby wyobcowanie się z jego własnej natury” (Problem człowieka, s. 38-39). Z tego to punktu widzenia Bierdiajew dokonuje krytyki „socjologizmu”, rozumianego tu inaczej niż w klasycznej socjologii zachodniej. Socjologizm to w jego rozumieniu właśnie bezpośrednia konsekwencja indywidualizmu. Gdy miejsce Osoby zajęła jednostka, miejsce wspólnoty zająć musiało społeczeństwo. Odarcie człowieka z jego wymiaru duchowego sprawiło, że <> zostało zastąpione czysto materialnymi relacjami zatomizowanych jednostek. Jak mówi Bierdiajew, miejsce teologii zajęła socjologia. Świadomość wspólnoty duchowej człowieka ustąpiła miejsca świadomości socjologicznej – świadomości wzajemnych zależności zindywidualizowanych, samotnych jednostek. „Socjologizm i indywidualizm – powiada Bierdiajew – są między sobą głęboko powiązane, są to dwie strony jednego i tego samego rozbicia świata, dwa sposoby wyrażenia niekosmicznego stanu świata. Socjologizm jest fałszywą wspólnotą indywidualistycznego rozdzielenia, zaniżonej jedności tych, którzy i tak są rozdzieleni” (Sens twórczości, s. 227). To właśnie socjologia jako najpełniejszy wytwór pozytywizmu odarła człowieka z „twórczej tajemnicy wspólnoty”, z jego wymiaru kosmicznego i duchowego.

Tak więc humanizm Renesansu stał się przyczyną tych wszystkich przeobrażeń człowieka, które doprowadziły cywilizację europejską na skraj przepaści. Humanizm wypływający z Boga przeobraził się w humanizm bez Boga, by stać się humanizmem przeciw Bogu. Negacja Boga stała się negacją człowieka, negacja ducha, choć pozornie afirmująca człowieka i świat, stała się ich negacją. Nastała epoka powszechnego relatywizmu, sceptycyzmu i materializmu. „Renesans rozpoczął się od afirmacji indywidualności twórczej człowieka. Skończył się na negacji tej indywidualności” (Nowe średniowiecze, s. 20). Wszystko to skłania Bierdiajewa do smutnej konstatacji, że „historia nie udała się. W historii nie ma postępu. (…) Kultura po okresie rozkwitu zaczyna tracić swój jakościowy poziom. Dążenia do świętości i genialności gasną, tryumfuje natomiast dążenie do potęgi w życiu, do zorganizowania sobie wygodnego życia. Wzloty duchowe należą do minionych epok” (O duchowej burżuazji, s. 154).

Filozofia marksistowska i komunizm były dla niego najwyższą formą społecznej idolatrii. Będąc bezpośrednim wytworem kryzysu cywilizacji europejskiej, stały się – by użyć określenia amerykańskiego filozofa polityki Erica Voegelina – najpełniejszym przykładem współczesnej gnozy. Gnostycyzm ów pojawił się wraz z odejściem człowieka od chrześcijańskiej antropologii czy też sprowadzeniem tejże wyłącznie do ziemskiego wymiaru ludzkiej egzystencji. Początki tego procesu widzi Voegelin w ukształtowaniu się pewnego typu reprezentacji politycznej rozumianej nie jako wspólnota poszukująca prawdy, a reprezentująca Prawdę immanentną. Władza stawała się wówczas jej pełnym uobecnieniem. Prawda ta mogła być prawdą religijną, filozoficzną czy ideologiczną, zawsze jednak stanowiła pewien system, który człowiek musi przyjąć w imię zasad wiary czy praw Historii. Człowiek bowiem traci to, co stanowi istotę jego człowieczeństwa, traci swoje usytuowanie „pomiędzy”. Pomiędzy prawdą Idei a światem Platońskiej jaskini, biblijnym rajem a ziemską egzystencją. „Prawda człowieka i prawda Boga – pisze Voegelin – są ze sobą nierozdzielnie związane. Człowiek żyć będzie w zgodzie z prawdą swej egzystencji, gdy otworzy swą psyche na prawdę Boga, a prawda Boga ujawni się w historii, gdy tak uformuje człowieczą psyche, iż ta będzie zdolna wchłonąć niewidoczne miary” (Voegelin, s. 71). To rozdarcie człowieka zastąpione zostało dążeniem do przeniesienia owego wymiaru boskiego na Ziemię. Gnoza polega właśnie na ostatecznym odrzuceniu tego napięcia, co wyrażało się zarówno w średniowiecznych chiliastycznych ruchach religijnych, renesansowych utopiach, a nade wszystko w oświeceniowym racjonalizmie, XIX-wiecznym pozytywizmie, marksizmie czy faszyzmie.

W tym duchu właśnie postrzega Bierdiajew komunizm, jako jedno z gnostyckich wcieleń. Jest on bowiem echem manichejskiego radykalizmu i dualistycznej wizji świata. Wszechogarniające zło, wyzysk i niesprawiedliwość zostaną wedle komunistycznego przesłania ostatecznie pokonane, a miejsce ich zajmie dobro absolutne. Zło bowiem nie ma charakteru immanentnego, nie jest nieodwołalnie wpisane w ludzką historię. Jest ono wytworem wad instytucji, nierówności w podziale dóbr, żądzy władzy i posiadania, nie wynika zaś ze słabości ludzkiej natury. Człowiek może zatem sam, dzięki własnej wiedzy i zdolnościom świat urządzić tak, by nie było w nim nawet namiastki zła. To właśnie obiecywała komunistyczna rewolucja. Mamy tu więc do czynienia z przebóstwieniem człowieka. Człowiek odrzucając Boga zajmuje niejako jego miejsce, uznając, iż posiadł wszelką wiedzę i mądrość pozwalającą ten świat uczynić doskonałym i dokonać „zbawienia” ludzkości. Wszystkie te gnostyckie przekonania nie przyczyniły się do uczynienia człowieka lepszym. Przeciwnie, komunistyczna gnoza doprowadziła materialistyczną wizję człowieka do niespotykanej dotąd postaci i niesłychanego wręcz zwulgaryzowania. Człowiek nie tylko został pozbawiony duszy jako źródła ładu i wewnętrznej harmonii, został pozbawiony wszelkiego nie-materialnego wymiaru swojej egzystencji. Jedyne potrzeby człowieka to potrzeby materialne, nic poza nimi nie istnieje, a jeśli istnieje – to jest niewartą uwagi idealistyczną iluzją. Tak więc człowiek przestaje być tą jedyną istotą, która żyje „pomiędzy”. Jak wszystkie inne organizmy żyje wyłącznie w „tym świecie”. Zanika więc wszystko to, co stanowi o istocie i bogactwie ludzkiej egzystencji – niepewność, która każe człowiekowi poszukiwać dróg w skomplikowanym świecie wiary, idei, moralności, wiara nadająca życiu sens, potrzeba piękna pobudzająca do twórczości. Miejsce tego wszystkiego zajmuje pewność nauki rozumianej wedle pozytywistycznego modelu, realność materialnych potrzeb, energia praktycznego działania i technicznej sprawności wyznaczające człowiekowi model przebudowy świata. Wszystko to jednak jest jakimś całkowitym zniekształceniem rzeczywistości i dramatycznym zubożeniem człowieczeństwa. Gdy ludzkie marzenia stają się rzeczywistością, świat nie staje się przez to nic lepszy, a jedynie znacznie uboższy. Świat, w którym nastąpiła śmierć ducha.

Ujęcie komunizmu w kategoriach gnostyckich, quasi-religijnych jest wyraźnie obecne w twórczości wielu badaczy komunizmu, także tych, którym dane było obserwować nie tylko fazę jego powstania i rozwoju, ale także upadku. Należy do nich choćby Leszek Kołakowski, dla którego komunizm jest nade wszystko formą samoubóstwienia człowieka, której ideologia marksistowska nadała pewien filozoficzny wyraz (por. Kołakowski, s. 1212). Zauważa on, że znaczną część swojej popularności i sukcesów komunizm zawdzięczał temu „iż połączył mesjanistyczne fantazje z realną sprawą społeczną, jaką była walka europejskiej klasy robotniczej (…)” (Kołakowski, s. 1206). Owe „mesjanistyczne fantazje” były echem odwiecznych pragnień ludzkości usunięcia ze świata wszelkiego zła i uczynienia go doskonałym. Potrzeba ta jest nieusuwalnym składnikiem wszelkich cywilizacji. Czerpiąc jednakże swoją tożsamość z racjonalistycznej filozofii oświecenia komunistyczna „religia” naznaczona była wyraźną sprzecznością. Stanowiąc bowiem w swym mniemaniu system naukowej interpretacji świata, uprawomacniała go odwołując się do wiary w te „naukowe” dogmaty, w szczególności zaś wiary w sens dziejów i prawa historii. Oprócz takich bardziej „namacalnych” cech upodabniających komunizm do religii – jak misjonarski zapał w głoszeniu rewolucyjnego przesłania czy sztywny system ideologicznych dogmatów, których wyznawanie stanowiło miernik ortodoksji, kluczowa pozostaje kwestia samej istoty komunistycznej rewolucji. Zawarta jest w niej bowiem owa gnostycka wiara w możliwość samozbawienia człowieka, całkowitego i ostatecznego zwycięstwa nad doszczętnie zepsutym światem – jego złem i niesprawiedliwością. Gnostycyzm komunizmu przejawia się też w całej pełni, jako idea odrzucająca cały duchowy wymiar człowieczeństwa. Wszelkie duchowe napięcia, kryzysy i dylematy zostają wyeliminowane przez pewność rozumu, prawd nauki i naturalistycznego doświadczenia, wsparte powagą autorytetu rewolucyjnego przywódcy. Komunistyczna „Nowa Wiara” – jak ją określił Czesław Miłosz – polegająca na dążeniu do zbudowania nowego człowieka była więc próbą usunięcia istoty, rdzenia człowieczeństwa. Nie tylko więc sama przyjęła religijny charakter, ale zrozumienie i opisanie jej wymagało odwołania się do religijnego języka i religijnej perspektywy.

Marksowski materializm oparty na prymacie czynnika ekonomicznego jest w istocie otoczką utopizmu, irracjonalizmu i metafizyki, której fundamentem jest idea walki klas. Idea ta nie wynika bowiem z opisu rzeczywistości społecznej, nie jest rzeczywistością obiektywną. Idea ta ma charakter metafizyczny, etyczny i historiozoficzny. Odwieczna walka dobra ze złem przybiera w marksizmie postać walki klas przedstawionej właśnie w kategoriach swoistego manichejskiego dualizmu. Co więcej, sama idea klasy robotniczej ma metafizyczny charakter. Proletariat bowiem występuje w dziełach Marksa nie tyle jako obiektywna kategoria społeczna, co przede wszystkim jako idea. „Naukowa” teoria o wyzwoleńczej roli proletariatu jest w istocie – jak dowodzi Bierdiajew – ideą mesjanistyczną, której zadaniem jest wyzwolenie uciśnionych i ustanowienie doskonałej sprawiedliwości społecznej. „Naród wybrany – pisze – zmienił się w wybraną klasę. Od razu widać, że jest to idea o charakterze na wskroś religijnym; żadna z dróg nauki do tego nie może doprowadzić. Idea ta jest trzonem religii komunistycznej” (Problem komunizmu, s. 26). Także wizja nowego społeczeństwa komunistycznego ma charakter typowo profetyczny. „Skok z królestwa konieczności do królestwa wolności” stanowi spełnienie dziejów ludzkości.

To, co wniósł marksizm, to w rozumieniu Bierdiajewa, stworzenie swoistej religii materialistycznej. Materializm przybrał postać metafizyki o wyraźnym mesjanistycznym przesłaniu. „Należy wystrzegać się – powiada – brania dosłownie materialistycznej symboliki komunizmu. (…) Jeśli komunizm niszczy spirytualizm i idealizm, to tylko dlatego, ażeby je zastąpić idealizmem innego rodzaju: sam materializm staje się tu duchowością” (Problem komunizmu, s. 39). Marksizm przestaje być filozofią, jako zbiór idei pozwalających odkryć prawdę, a staje się teologią, systemem skodyfikowanych prawd wiary (por. Problem komunizmu, s. 35). Religia ta jednakże, choć stawia sobie za cel wyswobodzenie uciśnionych, odrzuca wszelkie współczucie i litość. Jest skrajnym zaprzeczeniem personalizmu. Dostrzega bowiem nie Osobę, lecz klasę, proletariat, walczy nie o wyzwolenie człowieka, lecz o potęgę i triumf tejże klasy, kieruje się nie duchem miłości lecz nienawiści, walczy nie o nastanie dobra, lecz o bezwzględne zniszczenie zła. Wizja proletariatu panującego nad światem – oto konsekwencja odrzucenia Boga, odarcia człowieka z wymiaru duchowego i wyniesienia go ponad Boga. Dlatego też marksizm w ujęciu Bierdiajewa jest nie tyle bezwzględnym wrogiem kapitalizmu, lecz jego wytworem, jest skażony jego duchem, więcej – jest szczytową formą „oddzielenia człowieka od duchowych źródeł życia”. Dowodzi on, że ” (…) nie w marksizmie należy szukać źródeł zła, bowiem marksizm w swoim negowaniu Boga i człowieka nie jest tak zupełnie oryginalny. Zapożyczył to on u swojego przeciwnika” (Marksizm i religia, s. 28; por. także – Nowe średniowiecze, s. 34; Sens twórczości, s. 234-235). Renesansowy humanizm stawiający człowieka w miejsce Boga, przeobraził się w negację człowieka stawiając w jego miejsce ideę proletariatu. Antropocentryzm przeobraził się w socjocentryzm czy „proletariocentryzm”. „Nie ma człowieka, jest klasa. I kiedy klasy znikną, nie będzie więcej osobowości ludzkiej. Pozostanie tylko kolektyw społeczny, społeczeństwo komunistyczne” (Problem komunizmu, s. 36).

Czym była dla Bierdiajewa rewolucja bolszewicka? Doświadczenie bolszewizmu było dla niego przede wszystkim radykalnym zanegowaniem człowieczeństwa – podmiotowości i wolności jednostki. Było to dla niego – rzec można – doświadczenie apokaliptyczne, triumf idolatrii i złowrogich sił Antychrysta, zniszczenie kultury i ducha. Żyjąc w centrum rewolucyjnych wydarzeń, zachował wobec nich arystokratyczny dystans, nie pozwalając by wyzwolone wówczas namiętności zburzyły jego duchową harmonię. „Z jednej strony przeżywam wszystkie wydarzenia mojej epoki, cały los świata, jako wydarzenia dokonujące się ze mną, jako własny los, z drugiej strony ogromnie przeżywam obcość świata, jego odległość, mój brak łączności ze światem” – zanotował Bierdiajew w swej autobiografii. Nie krył także swej duchowej obcości wobec bolszewickiej idei, wskazując na jej „moralne kalectwo” (por. Autobiografia…, s. 5, 206).

Główny jednak wątek rozważań dotyczy nie tyle filozoficznej i etycznej oceny rosyjskiego komunizmu, lecz przede wszystkim jego społecznej genezy i mechanizmów nim rządzących. Jego źródeł doszukiwał się, po pierwsze, w głębokim kryzysie cywilizacji – ostatecznym odrzuceniu duchowego wymiaru ludzkiej egzystencji. Drugą, nie mniej ważną przyczyną była specyfika rosyjskiej tradycji duchowej i intelektualnej. Bolszewizm nie był więc dla Bierdiajewa bezpośrednią realizacją idei Marksa, był szczególną rzeczywistością łączącą w sobie te dwa pierwiastki. „Rosyjski komunizm trudno zrozumieć – powiada w jednej ze swych rozpraw – ze względu na dwojaki jego charakter. Z jednej strony jest on zjawiskiem światowym i międzynarodowym, z drugiej strony zjawiskiem rosyjskim i narodowym. Szczególnie ważne dla ludzi Zachodu jest zrozumienie narodowego rdzenia rosyjskiego komunizmu, jego zdeterminowanie przez rosyjską historię. Znajomość marksizmu temu nie pomoże” (Istoki i smysł…, s. 246).

Co do rozwoju komunizmu wniosła rodzima rosyjska tradycja? Na czym polegał ten wpływ? Obraz rewolucji bolszewickiej i komunizmu u Bierdiajewa jest silnie zakorzeniony w tradycji słowianofilskiej. Połowa XIX wieku w Rosji przebiegała pod znakiem niezwykle istotnej dyskusji intelektualnej między słowianofilami a okcydentalistami. Okcydentaliści dowodzili, że szansą rozwoju Rosji jest odrzucenie przeżytków ustroju feudalnego i wkroczenie na kapitalistyczną drogę rozwoju. Wiązało się z tym przekonanie o konieczności włączenia Rosji w procesy modernizacyjne zachodzące w Europie Zachodniej, jej gospodarcze, polityczne i kulturowe przeobrażenie. Jeden z głównych przedstawicieli tego ruchu – Piotr Czaadajew pisał: „Patrząc na nas można by powiedzieć, że ogólne prawo ludzkości nas nie dotyczy. Samotni w świecie, nic nie daliśmy światu, niczego nie nauczyliśmy go; nie wnieśliśmy żadnej idei do ogółu idei ludzkich, niczym nie przyczyniliśmy się do postępu ludzkiego rozumu, a to, co dał nam ten postęp, wypaczyliśmy” (Czaadajew, s. 79). Słowianofile – wśród nich takie postacie jak Aleksy Chomiakow czy Konstantin Aksakow wskazywali na konieczność odrzucenia reform Piotra I i wszelkich form europeizacji Rosji, postulując powrót do rdzennie rosyjskich tradycji, których podstawą miała być wiejska wspólnota gminna (obszczina) uosabiająca konserwatywno-romantyczny ideał patriarchalnych więzi społecznych. Idea ta była jednak nie tylko zespołem poglądów na historię i drogę rozwojową Rosji, lecz przede wszystkim pewnym filozoficznym ujęciem kluczowych problemów egzystencji jednostki i jej miejsca w społeczeństwie. Słowianofilska krytyka kapitalizmu dokonywana była z pozycji konserwatywnych. Zło kapitalizmu i odrzucenie kapitalistycznej drogi rozwojowej wynika nade wszystko z konieczności powrotu do bezpośredniej, wolnej od instytucjonalno-prawnych norm, relacji międzyludzkich zakorzenionych we wspólnocie wiary, tradycji i obyczajów, której źródłem i wzorcem jest rdzennie rosyjski, wiejski „mir”. Problem ten widać szczególnie wyraźnie w kontekście zagadnienia wolności. Wolność, tak jak ujmuje ją Bierdiajew, urzeczywistnić się może jedynie we wspólnocie. Wolność nie oznacza niezależności jednostki od wspólnoty, wyzwolenia się spod jej wpływów, przeciwnie, rozumiana jest jako identyfikacja z tradycyjnymi wzorami i wartościami niesionymi przez wspólnotę. Ściśle związane z tym jest zagadnienie osobowości. Osobowość ma tu zawsze charakter „integralny”. Wszelka autonomia – zarówno autonomia jednostki wobec wspólnoty, jak autonomia poszczególnych sfer aktywności człowieka są najbardziej widomym świadectwem kryzysu zachodniej cywilizacji – izolacji jednostek i erozji wszelkich ponadindywidualnych wartości integrujących wspólnotę. Odrzucenie racjonalizmu jako zasadniczego wytworu myśli europejskiej to także charakterystyczna cecha idei słowianofilskiej. Racjonalizm to nic innego jak wytwór spekulacji autonomicznej jednostki, oderwanej od swej wspólnoty rozumianej jako źródło zbiorowej wiary i wartości.

Jednym z istotniejszych duchowych źródeł rewolucji bolszewickiej jest swoisty etyczny maksymalizm uobecniony najpełniej w twórczości Lwa Tołstoja. W tym sensie jest on duchowym protoplastą komunistycznego mitu stworzenia nowego człowieka i nowego społeczeństwa. Nie chodzi tu bynajmniej o propagandowe przypisywanie mu walki z wyzyskiem i społeczną niesprawiedliwością. To nic, że przebieg i metody walki rewolucyjnej były jawnie sprzeczne z jego pacyfizmem i moralnym sprzeciwem wobec wszelkiej przemocy. Wyzwolił on jednak te duchy – jak stwierdza Bierdiajew, które rządziły rewolucją i nadały jej taki właśnie charakter. Etyczny maksymalizm Tołstoja przejawia się najpełniej w jego radykalnej krytyce kultury. Podobnie jak u Jana Jakuba Rousseau człowiek jawi się jako istota z natury dobra. Chrześcijańska idea grzechu pierworodnego i wynikające zeń przekonanie o moralnej ułomności ludzkiej natury jest mu całkowicie obca. Wszelkie zło istniejące w świecie ma swe źródło nie w człowieku, a w kulturze. To kultura i wszystkie jej wytwory – jak choćby systemy władzy państwowej czy systemy gospodarcze są jego emanacją. Dlatego to nie człowiek potrzebuje odkupienia, a raczej on sam ma być wyzwolicielem ludzkości od zła, gdy odrzuci kulturę i wprowadzi ją napowrót do naturalnego stanu egzystencji. Rewolucja bolszewicka jest właśnie w ujęciu Bierdiajewa odrzuceniem wszelkiej kultury ludzkiej, wolności duchowej człowieka, jego autonomii i odpowiedzialności, pogrążając go w bezosobowej naturze. Była ona także negacją nie tylko kosmicznego, ale także historycznego wymiaru egzystencji człowieka. To niepowtarzalna biografia każdej osoby i historia każdego społeczeństwa nadaje tożsamość jednostkom, narodom i cywilizacjom. Dla Tołstoja historia jako wytwór kultury ulega odrzuceniu. Jest ona bowiem sprzeczna z ideą egalitaryzmu, jest czynnikiem różnicującym. Rewolucja bolszewicka właśnie w imię powszechnej równości odrzuca historię, przeszłość zostaje radykalnie usunięta, przyszłość zaś przestaje być kolejnym ogniwem dziejów, stanie się mesjańską Nadhistorią, uwolnieniem ludzkości z okowów dziejowego zła. Czlowiek przestaje być tu Osobą, staje się jednostką, elementem stopionym w całość kolektywu. Ten etyczny maksymalizm, który każe Tołstojowi odrzucić wszelkie zło, nie jest prawdziwym dobrem, jest raczej pseudo-dobrem, dobrem prowadzącym właśnie do koszmaru. Radykalizm doskonałości czy świętości staje się pseudo-świętością, która nie tylko pozbawiona jest mocy zbawczej, ale jest źródłem bezprzykładnego zła.

Ideologia bolszewicka jest także dla autora Nowego średniowiecza połączeniem marksizmu z rosyjską ideą mesjanistyczną – Moskwy jako Trzeciego Rzymu oraz intelektualnej spuścizny rosyjskich narodników. Pisze wręcz, że „komuniści okazali się bliżsi Tkaczewowi niż Plechanowowi czy nawet Marksowi i Engelsowi” (Rosyjska idea, s. 260). Wynikało to z faktu specyfiki rosyjskich realiów społecznych, gospodarczych i kulturowych całkowicie nieprzystających do systemu rozwiniętego kapitalizmu Europy Zachodniej, który był przedmiotem analiz Marksa. Rosja jako kraj rolniczy o – na poły – feudalnych stosunkach społecznych, z ogromną przewagą chłopstwa, z nielicznym stosunkowo i słabo zorganizowanym proletariatem, nie mogła być bazą proletariackiej rewolucji w sensie marksistowskim. Była jednak – jak dowodzi Bierdiajew – próbą radykalnej przebudowy świata, w której w trudny do rozdzielenia sposób splotły się wątki marksowskiego racjonalizmu i internacjonalizmu z rosyjską tradycją religijną i intelektualną.

Idea Moskwy jako Trzeciego Rzymu narodziła się w XVI wieku. Głosiła ona, że wraz z upadkiem Konstantynopola („Drugiego Rzymu”) zamysłem Bożym jest, by to Świętej Rusi przypadła misja jedynego obrońcy prawdziwej wiary chrześcijańskiej. Moskwa w tej historiozoficznej wizji postrzegana jest jako światło prawdy Bożej rozświetlające mroki grzesznego świata. Idea ta jest silnie obecna w twórczości Dostojewskiego, gdzie prawosławny naród rosyjski ma do spełnienia szczególną misję w zepsutym moralnie świecie.

Bolszewizm – jak wskazuje Bierdiajew – stanowił połączenie mesjanistycznych idei marksizmu i rdzennego mesjanizmu rosyjskiego. Oto bowiem Marksowska idea proletariatu jako wyzwoliciela ludzkości stała się na gruncie rosyjskim ideą, mitem zastępującym mesjanizm narodowo-religijny. Mit proletariatu zajął niejako miejsce religijnej idei „Trzeciego Rzymu”. Marksistowski internacjonalizm głoszący ponadnarodową solidarność ludzi pracy, zastąpiony został przez mesjanistyczny uniwersalizm – poczucie misji rosyjskiego proletariatu, który niesie wyzwolenie wszystkim uciskanym. Światło ze Wschodu ma prześwietlać ciemność burżuazyjnej nocy Zachodu, światłem tym nie jest już jednak prawosławie, a mit proletariatu (por.Rosyjska idea, s. 260). Podłożem bolszewizmu, podobnie jak idei „Trzeciego Rzymu” było przekonanie o odrębności i wyższości wobec Zachodu połączonego z poczuciem zdrady i odrzucenia. Powołanie religijne zastąpione zostało przez powołanie rewolucyjne. „Bolszewizm jest ostatnim wcieleniem rosyjskiego mesjanizmu, wcieleniem ateistycznym (…) – pisze Bierdiajew. Naród rosyjski nie zrealizował swojej starej idei Trzeciego Rzymu i Rosja Cesarska od idei tej oddaliła się niezmiernie. A miast Trzeciego Rzymu zrealizowała Trzecią Międzynarodówkę. I ta Trzecia Międzynarodówka powinna przypieczętować nieszczęsne połączenie idei mesjanistycznej, czysto rosyjskiej z ideą mesjanistyczną międzynarodową i proletariacką” (Problem komunizmu, s. 29).

Rewolucja bolszewicka była więc rewolucją narodową o uniwersalistycznym przesłaniu. Dokonując całkowitej przebudowy rodzimego – rosyjskiego systemu politycznego, gospodarczego i społecznego, dążyła do przeniesienia swych idei na całą kulę ziemską. Od samego początku polityka Lenina, a w jeszcze większym stopniu Stalina stanowiła fundamentalne przeformułowanie marksizmu w doktrynę wyzwolenia narodowego. Nie chodziło tu, rzecz jasna, o dosłownie rozumianą wolność narodu, a o gospodarcze usamodzielnienie Rosji, przyspieszenie procesów industrializacji i modernizacji. Przejawiło się to szczególnie wyraźnie w Stalinowskiej doktrynie „socjalizmu w jednym kraju”. Gdy wygasły nadzieje przywódców bolszewickich na ogólnoświatową rewolucję, Stalin zaczął dowodzić, że szczególną misją proletariatu radzieckiego jest zbudowanie socjalizmu w Rosji. Wszelkim zaś adwersarzom, dla których nie do przyjęcia było odejście od idei rewolucji wszechświatowej, odpowiadał, że to właśnie „niewiara w zwycięstwo budownictwa socjalistycznego, głoszenie tej niewiary prowadzi do dyskredytowania naszego kraju jako bazy rewolucji światowej, dyskredytowanie zaś naszego kraju prowadzi do osłabienia światowego ruchu rewolucyjnego” (Stalin, s. 83).

Komunizm jednak nie jest jedynym symptomem kryzysu europejskiej cywilizacji. To nie przypadek, że Europa po I wojnie światowej doświadczona została przez dwa skrajnie totalitarne systemy. Faszyzm i komunizm bowiem wypływają z tego samego źródła. Nie chodzi tu nawet o pewne ich podobieństwa tkwiące pod odmiennymi hasłami ideologicznymi. Kult siły, przemocy, szczególnej misji dziejowej i roli w niej wodza-przywódcy to tylko zewnętrzne przejawy istoty faszyzmu i komunizmu. Ideologie te są dla Bierdiajewa najbardziej wymownym znakiem upadku kultury. Ostatecznie bowiem odrzucona została wszelka podmiotowość człowieka. Miejsce człowieka zajął kolektyw. Miejsce indywidualnej wrażliwości duchowej zajęła bezosobowa technika. Kształtowana przez wieki kultura narodu stłamszona została przez niszczącą potęgę mas. To nic, że faszyzm na pierwszym miejscu stawia naród i rasę, gdy komunizm odwołuje się do internacjonalistycznej wspólnoty proletariatu. Obie te idee tylko pozornie są sprzeczne. U ich podłoża bowiem tkwi ostateczne odrzucenie Boga i człowieka, odrzucenie duchowego wymiaru egzystencji, świata ducha, indywidualnej wrażliwości i twórczości. Na gruzach kultury stanął bałwochwalczy pomnik rasy bądź proletariatu, który do swego istnienia potrzebuje już nie Człowieka a mas, techniki a nie Ducha. Tak rodzi się współczesny politeizm (por. Politeizm i nacjonalizm).

Na tym właśnie polega całkowity bezsens i tragizm rewolucji bolszewickiej. Jej istota sprowadzała się bowiem do ostatecznego odrzucenia Historii i Ducha. Wizja całkowicie nowego porządku społecznego nakazuje zdemaskować ciemne siły przeszłości i odrzeć je z wszelkiego wymiaru duchowego. Świat zostaje pozbawiony duchowości, tajemnicy, swego wewnętrznego życia i rozwoju. Jego miejsce zajmuje technika i moce wytwórcze. „Podejrzliwy stosunek do świętości – pisze Bierdiajew – prowadzi do tego, że jedyną autentyczną realnością procesu historycznego okazuje się być proces materialnej produkcji ekonomicznej i te relacje ekonomiczne, które z niego wynikają są jedynymi ontologicznymi, autentycznymi i realnymi przyczynami. Całe życie religijne, cała kultura duchowa, cała ludzka natura, cała sztuka, całe życie ludzkie jest jedynie odbiciem, refleksem, a nie autentyczną realnością” (Sens historii, s. 14).

Czy jest wyjście z tragizmu, w jakim znalazł się świat? Czy komunizm jest ostatnim słowem ludzkości? Czy kultura duchowa została ostatecznie odrzucona w imię złudzenia cywilizacyjnego postępu? Jaką przyszłość dla świata przewiduje Bierdiajew? Rewolucji bolszewickiej, czy szerzej – wszelkim rewolucjom społecznym i politycznym przeciwstawia on rewolucję ducha. Można nazwać ją rewolucją personalistyczną. Tak też czyni on w swej książce Niewola i wolność człowieka. Doświadczenie komunizmu, a z drugiej strony obserwacja społeczeństw Zachodu utwierdzały go w tym przekonaniu. Odrzucenie wolności i kultury duchowej, choć przejawiało się w różnym stopniu i różnych formach obecne było zarówno w komunistycznej Rosji jak i Europie Zachodniej. Celem tej rewolucji byłoby odrzucenie kolektywizmu, czyli prymatu wszelkich grup społecznych nad Osobą, interesów grupowych dominujących nad człowiekiem. „Najtrudniejsza rewolucja – powiada – która jeszcze nie miała miejsca i która byłaby bardziej radykalna od wszystkich rewolucji to rewolucja personalistyczna – rewolucja w imię człowieka, a nie w imię tej lub innej grupy społecznej. Autentyczna rewolucja powinna być zmianą zasad, na których bazuje społeczeństwo (…)” (Niewola i wolność człowieka, s. 138). Ta zmiana zasad oznaczać miała jednak nie tylko odrzucenie prymatu społeczeństwa nad osobą, dominację określonej klasy społecznej, ale także wszelką władzę bezosobową, władzę pieniądza i kapitału nad człowiekiem. Rewolucja personalistyczna wyjdzie więc poza wszelkie podziały ideologiczne czy polityczne. W duchowym odrodzeniu człowieka tkwi bowiem jedyna droga przemiany świata. Wątek rewolucji ducha podnosi on też w innych swoich tekstach. Ma ona wymiar wyłącznie eschatologiczny. Wszystkie dotychczasowe rewolucje bowiem nie naruszały w niczym naturalistycznej wizji świata. Świat w tym ujęciu to zobiektywizowana rzeczywistość determinująca człowieka. Rewolucja ducha wydobędzie go zaś z „zewnętrznej” natury, wprowadzając w kosmiczny i historyczny wymiar – w „świat ducha”i „świat historii”, świat, gdzie człowiek – jednostka staje się Osobą, podmiotem historii

Dramat świata nie sprowadza się więc do dylematu „kapitalizm-komunizm”, ale raczej do wyboru między materializmem a personalizmem. Bierdiajew przeciwstawia się tezie, jakoby liberalizm był przeciwieństwem komunistycznego kolektywizmu. Rewolucja ducha zatem to właśnie odrodzenie personalizmu, który jest zaprzeczeniem zarówno opartego na rywalizacji kapitalistycznego indywidualizmu jak i komunistycznego kolektywizmu i egalitaryzmu. „Personalizm nie może się (…) pogodzić z bezosobową władzą pieniędza nad życiem człowieka, z deformacją hierarchii wartości, na której bazuje kapitalizm, z ocenianiem człowieka według jego stanu społecznego i stanu posiadania” (Niewola…, s. 152-153).Nie można więc także pogodzić go z podporządkowaniem człowieka sprawie rewolucji, odrzuceniem jego indywidualności i duchowości. Źródło dramatu współczesnego świata, dramatu człowieka i źródło komunizmu tkwią bowiem w dążeniach teokratycznych. To właśnie teokratyczna utopia jest źródłem wszystkich utopii społecznych. Komunizm okazał się zaś zwieńczeniem owej utopii – realizacji Królestwa Bożego na ziemi. To w tym właśnie sensie komunizm stać się powinien wielkim wyrzutem sumienia chrześcijan. Personalizm więc to nic innego, jak odrodzenie autentycznego chrześcijaństwa, autentycznego, gdyż wyzwolonego z wszelkich ziemskich – politycznych i społecznych kompromisów i ograniczeń, uwolnionego od realizacji ziemskich, szczytnych nawet, celów. Jedynie w wyniku rewolucji ducha wyłoni się społeczeństwo oparte na powszechnym braterstwie zbudowanym nie poprzez walkę klas, lecz odnalezienie istoty człowieczeństwa. Człowiek przestanie więc być obywatelem, producentem, właścicielem. Znikną te abstrakcyjne kategorie, które dezintegrują człowieka i są czynnikiem społecznego antagonizmu. Krytyka komunizmu jest także w dużym stopniu oskarżeniem cywilizacji zachodniej. Jej materializm, konsumpcjonizm, odrzucenie duchowego wymiaru egzystencji rzucone na glebę rosyjskiej kultury i mentalności przyjął właśnie swe złowrogie oblicze. Gnostycka religia postępu wydała na gruncie rosyjskim owoc bolszewizmu.

Bolszewizm przyjął najwyższą formę rewolucyjnej logiki. Instynkt niszczenia zabił wszelką twórczość, duch walki i nienawiści – wszelki rozwój, a idea kolektywu – Osobę ludzką. Jedynie bowiem „autentycznie nowe, doskonalsze i lepsze życie pochodzi z wewnątrz, a nie z zewnątrz, z duchowej przemiany, a nie ze zmiany warunków społecznych (…)” (Królestwo Boże…, s. 129). Bez zrozumienia tej prawdy świat będzie pogrążać się w coraz większym chaosie. Bierdiajew widzi jednak przed światem szansę, gdy chrześcijaństwo ukaże w tym świecie swój wymiar „nie z tego świata”, gdy – ujmując to w innych kategoriach – imperatyw „mieć” zostanie zastąpiony przez imperatyw „być”.

Inne teksty z miesięcznika LUX 5/6 (2021) Komunizm

Bibliografia:

Mikołaj Bierdiajew:

Autobiografia filozoficzna, tłum. H. Paprocki, Kęty 2002.

The Beginning and the End, New York 1957.

Duchy rosyjskiej rewolucji, w: De profundis

Istoki i smysł russkogo kommunizma, w: Soczinienija, Moskwa 1994.

Królestwo Boże i królestwo cezara, w: Głoszę wolność. Wybór pism, Warszawa 1999.

Marksizm i religia, Poznań 1984.

Niewola i wolność człowieka. Zarys filozofii personalistycznej, tłum. H. Paprocki, Kęty 2003.

Nowe średniowiecze, tłum. M. Reutt, Poznań 1984.

O duchowej burżuazji, w: Głoszę wolność.

Politeizm i nacjonalizm, w: Głoszę wolność.

Problem człowieka. (Przyczynek do zbudowania chrześcijańskiej antropologii), w: Głoszę wolność.

Problem komunizmu, tłum. M. Reutt, Warszawa 1981.

Rosyjska idea, tłum. J.C – S.W, Warszawa 1999.

Rozważania o egzystencji. Filozofia samotności i wspólnoty, tłum. H. Paprocki, Kęty 2002.

Sens historii. Filozofia losu człowieka, tłum. H. Paprocki, Kęty 2002.

Sens twórczości. Próba usprawiedliwienia człowieka, tłum. H. Paprocki, Kęty 2001.

Świat poznania filozoficznego, tłum. J. Pawlak, Toruń 1994.

Wschód i Zachód, w: Głoszę wolność.

Piotr Czaadajew, Listy filozoficzne, w: tegoż – Listy, tłum. M. Leśniewska, L. Suchanek, Kraków 1992.

Leszek Kołakowski, Główne nurty marksizmu. Powstanie-rozwój-rozkład, Londyn 1988.

Józef Stalin, Przyczynek do zagadnień leninizmu, w: Dzieła, t. 8, Warszawa 1950.

Eric Voegelin, Nowa nauka polityki, tłum. P. Śpiewak, Warszawa 1992.

TEKST UKAZAŁ SIĘ PIERWOTNIE W 35 NUMERZE FRONDY (2005)