ZBIGNIEW ŁAGOSZ: DEMONY HITLERA [recenzja]

Afiliacje ezoteryki i Trzeciej Rzeszy to temat nie tylko nośny, ale i ciągle będący w wielu kwestiach niezbadany, pomimo trwających od kilkunastu lat rzetelnych studiów akademików z całego świata.

Literatura, jak i kino bezkreśnie eksploatuje tę materię, produkując nieprzerwany korowód starych pomysłów ubranych czy bardziej przebranych w nowe opakowania. Inaczej rzecz się ma w przypadku literatury fachowej. Pomimo że ukazało się kilka naprawdę wyśmienitych pozycji naukowych: Between Occultism and Nazism. Anthroposophy and the Politics of Race in the Fascist Era – P. Staudenmaier’a; Vril. Eine Okkulte urkraft in theosophie und esoterischem neonazismus – J. Strube’a to na rodzimym podwórku ciągle obracamy się w klasyce gatunku (wyśmienita Okultystyczne źródła nazizmu – N. Goddrick-Clarke’a, dobra Szatan i swastyka. Okultyzm w partii nazistowskiej – F. Kinga i dostateczna Religia Hitlera – M. Hesemann’a). Tym bardziej ucieszy fakt pojawienia się tłumaczenia książki Erica Kurlandera Hitler’s monsters. A supernatural history of the Third Reich w polskim przekładzie wydanej jako  Demony Hitlera. Ezoteryczne korzenie III Rzeszy.

Pomimo faktu, iż oprawa omawianej pozycji, powinna znaleźć się na fejsbukowej stronie „Kupiłbym tę książkę, gdyby nie okładka” (oczywiście rozumiem zamysł wydawnictwa przyciągnięcia fascynatów wszelkiej tajemniczości i sensacji, jednakże można tym zabiegiem stracić właściwego adresata – ludzi nauki), to książka jest niezwykle kompletnym wywodem naukowym, wzbogaconym o kilkaset przypisów. Prócz całej gamy instytucji, które udzielały wsparcia badaczowi, wymieńmy choćby tylko chociażby granty Stetson University czy Summer Reserch.

Autor wykonał tytaniczną pracę, wertując tysiące dokumentów archiwalnych w tym tych najciekawszych, czyli wskazujących nie tylko na konkretne powiązania ludzi władzy ówczesnych Niemiec z wszelkiej maści ezoteryką, ale również wskazujących na podejmowane przez nazistów wysiłki odróżnienia „naukowego okultyzmu” od szarlatanerii. Kurlander stawia jednoznaczne wnioski, jak choćby ten najbardziej znamienny: „[…] wyrażam przekonanie, że nie ma żadnego innego masowego ruchu politycznego, który tak świadomie i konsekwentnie jak naziści korzystałby z tego, co nazywam »imaginarium nadprzyrodzonym« okultyzmu, paranauki, pogaństwa, New Age i religii Wschodu, folkloru, mitologii i wielu innych doktryn nadprzyrodzonych, aby przyciągnąć pokolenie niemieckich kobiet i mężczyzn szukających nowej duchowości i nowych teorii do zrozumienia świata […]”[1].

Autor śmiało polemizuje z innymi badaczami, w tym z takimi tuzami nauki jak Corinna Treitel czy Marco Pasi postulującymi tezę, iż niemiecki okultyzm nie zawierał w sobie elementów z natury profaszystowskich czy aliberalnych, a był postępową i plastyczną odpowiedzią na uporanie się z nadejściem nowoczesności. Zdaniem Kurlandera takie myślenie ma słabe punkty, ponieważ pomija ono poważne poszukiwania korzeni nazizmu w naukach nadprzyrodzonych. Jak wzmiankuje: „Poprzez przygotowanie wachlarza idei nadprzyrodzonych i odwołanie się do tych idei naziści stworzyli przestrzeń, w której istniejące poglądy – liberalne, modernistyczne bądź tradycyjnie konserwatywne – mogły zostać unieważnione, przemieszczone lub porzucone, aby stworzyć poczucie ideologicznej spójności, w której istnieje jedynie nadprzyrodzoność”[2].

Autor znakomicie porusza się w ówczesnych doktrynach ezoterycznych. Pokazuje ich korzenie i twórców oraz pośredni lub bezpośredni wpływ na ideologię Trzeciej Rzeczy. Niezwykle ciekawa jest w tym kontekście analiza pomiędzy Steinerowską antropozofią i volkistowską prawicą, wykazująca zadziwiające podobieństwa. Wypomina w tym miejscu – hołubionemu i w naszym kraju – Rudolfowi Steinerowi rasizm i lansowanie eugeniki (zdaniem Steinera małżeństwa pomiędzy rasą aryjską a Żydami stały w konflikcie ze światową misją Niemiec).  

Książki Kurlandera – pomimo że jest to pozycja pasjonująca i pod wieloma względami pionierska – nie czyta się łatwo. Czytelnik nieobeznany z ideami ezoteryki i okultyzmu, jak również z nazistowskimi notablami i wydarzeniami politycznymi tamtego okresu, może łatwo się pogubić (naukowa narracja również nie ułatwia zadania). Jednakże w mym przekonaniu jest to pozycja wypełniająca ogromną lukę po leciwej już przecież pozycji N. Goddrick-Clarke’a. Mojego zachwytu nad jej treścią nie zburzy nawet fakt (zapewne wypadek przy pracy) cytowania przez autora ustaleń Igora Witkowskiego[3].


[1] E. Kurlander, Demony Hitlera. Ezoteryczne korzenie III Rzeszy, tłum. K. Pachniak, Warszawa 2018, s. 13-14.
[2] Ibidem, s. 22.
[3] Ibidem, s. 396.