Carl Gustav Jung (1875-1961) to postać tak wielowymiarowa, jak jego koncepcje nieświadomości zbiorowej, archetypu czy synchroniczności, ujęte w systemie zwanym psychologią głębi.
Ten naukowiec, psycholog i psychiatra na swej drodze pędzącej w głąb ludzkiej psychiki starał się odgrywać rolę eksploratora wyznaczającego mapy umysłu, jednocześnie widoczny był u niego autentyczny zachwyt nad napotkanymi zjawiskami. Znamienne, iż nie tylko nie przyjmował z góry założonych i utartych szlaków, ale w swych badaniach posiłkował się „osprzętem”, który przez współczesnych mu naukowców był nie tylko odrzucany, ale wręcz wyśmiewany. Dlatego samo jego użycie w naukowej wędrówce skazywało Junga jako podróżnika oraz naukowca na ostracyzm i przyjęcie przez niego roli pariasa.
Swoistym „czekanem”, służącym za symbol zaczepienia i nieodzowny element pokonywania najwyższych szczytów, była w przypadku Junga ezoteryka, a zwłaszcza gnoza. Dodajmy na wstępie, iż pomimo faktu posiłkowania się pewnym aparatem pojęć mającym dopomóc w łatwiejszym zrozumieniu ludzkiego umysłu, Jung nie był ezoterykiem w ścisłym tego słowa znaczeniu. Po dziś dzień jest on jednak częstokroć postrzegany właśnie w ten sposób. Niektórzy lokują go wręcz na sztandarach wszelkiej maści epigonów ruchu New Age. Do klasyki dzieł Junga uważanych za ezoteryczne w swej treści należą: Czerwona księga oraz Siedem nauk dla zmarłych. Ta druga praca, wraz z rezerwuarem przynależnych mu interpretacji, ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Okultura i została ujęta w pozycji Stephan’a A. Hoeller’a Gnoza Junga i Siedem nauk dla zmarłych.
Wydawnictwo Okultura od lat wyłamuje na rodzimym rynku czytelniczym drzwi percepcji, dostarczając czytelnikom wysublimowanych wrażeń intelektualnych oraz estetycznych. Tak jest i tym razem, gdyż dostajemy do swych rąk pozycję kompletną w treści, tłumaczeniu, a także oprawie.
Hoeller to wieloletni badacz myśli Junga i gnostycyzmu. Równocześnie jest także biskupem neognostycznego kościoła sakramentalnego Ecclesia Gnostica. Wiedza, którą zebrał, tak poprzez wykształcenie formalne, jak i przynależność do różnych ezoterycznych stowarzyszeń, pozwoliła mu na niezwykle wnikliwą interpretację barwnego i bardzo tajemniczego dzieła „czarodzieja z Zurychu”.
Jung będący protoplastą psychologii głębi niezwykle cenił sobie bowiem myśl gnostycką. Tak bardzo, iż gdy po raz pierwszy zapoznał się z ich dziełami, w rozmowie z bardzo bliską mu Barbarą Hannah rzekł: […] czułem, jakbym wreszcie odnalazł krąg rozumiejących mnie przyjaciół[1]. Czymże, zatem jest to dzieło i w jakich kategoriach należy je rozpatrywać? Ezoterycznej księgi, czy może intelektualnej fasady posiłkującej się tradycją gnostycyzmu, pod którą kryją się mapy świadomości, do których klucz ma tylko autor? Jak wykazuje Anna Zasuń, lektura Siedmiu kazań dla zmarłych, dla czytelnika nieznającego przyczyn powstania tekstu oraz jego symboliki, może zdumiewać i wprawiać w zakłopotanie. Po pierwsze, jego wybitnie gnostycka treść nie wskazuje na związki z myślą Junga na polu nauki, po drugie autor uznał swój tekst za niezwykle istotne preludium dla swych psychologicznych idei[2].
W sukurs tymże rozważaniom przychodzi właśnie Hoeller ukazując czytelnikowi niezwykle ważkie w tym kontekście podejście Junga do dzieł ezoteryków. Szwajcar wielokrotnie powtarzał, że wszystko, co napisał, bazowało na dowodach empirycznych, i jakkolwiek jego dzieła mogą wydawać się mistyczne czy ezoteryczne, to każda część jego pracy opierała się na doświadczeniu w domenie psychologicznej. Oczywiście, dla osób zaznajomionych z teoriami tradycji alternatywnej rzeczywistości ujętymi w różnych systemach jak gnoza czy teozofia (w kontekście boskiej mądrości), pojawiały się pomiędzy naukami Junga a procesem zwanym „ścieżką inicjacji” pewne paralele. Jak ujął to Hoeller: Analityk stał się hierofantem misteriów, a pacjent neofitą. Choroba manifestowała się jako stan podziału lub niekompletności, zaś zdrowie – jako stan duchowej pełni[3].
Hoeller zwraca uwagę, iż sam Jung w Siedmiu kazaniach dla zmarłych, (który to traktat wydał prywatnie dla wewnętrznego kręgu swych uczniów), uważał jedynie za „młodzieńczą niedyskrecję”. Ta „niedyskrecja” przysporzyła autorowi niemałych kłopotów w dalszej naukowej karierze. I tak Martin Buber (1878-1965) słynny filozof i religioznawca skupiający się nad badaniem judaizmu i chasydyzmu, otrzymawszy egzemplarz traktatu od ulubionego ucznia Junga, Hansa Trub’a (1889-1949), uznał ten tekst za gnostycką herezję. W konsekwencji Buber w swej książce Zaćmienie Boga dał upust gniewowi, określając Junga mianem “heretyka”.
*
Kiedy Jung stwierdził, że ekstrawertyczne ego musi najpierw stać się w pełni świadome swojej alienacji od większej od niego Jaźni, by móc rozpocząć powrót do stanu bliższego zjednoczenia z nieświadomością, w istocie ogłosił stary, gnostycki wgląd. Dopóki nie staniemy się w pełni świadomi nieadekwatności naszego ekstrawertycznego stanu i jego niewystarczalności względem naszych głębszych potrzeb duchowych, dopóty nawet nie zbliżymy się do indywiduacji, dzięki której wyłania się szersza i dojrzalsza osobowość[4]. Jung – jak wskazuje więc Hoeller – rozpoznał poprzez swe studia nad dziełami gnostyków, potężną, podstawową i najbardziej pierwotną ekspresję ludzkiego umysłu. Przestrzega jednak przed pochopnym nazywaniem Szwajcara gnostykiem i utożsamianiem go z jakąkolwiek denominacją ezoteryczną, przypisującą mu rolę autentycznego, współczesnego ogniwa w swoistym łańcuchu przekazu, którego rdzeniem jest właśnie gnostycyzm.
Co ciekawe Siedem kazań… spełnia podstawowe kryteria koncepcji naukowej definicji ezoteryki podane przez badacza tego nurtu Antoine Faivre’a. Można więc interpretować pracę Junga jako dzieło ezoteryczne, zawiera ono bowiem: teorię korespondencji, dominującą rolę imaginacji, doświadczenie alchemicznej przemiany osobowości w procesie indywiduacji, a także trudny i elitarny dostęp do potrzebnej do tego wiedzy. W dodatku jungowska interpretacja alchemii jako „podziemnego nurtu chrześcijaństwa” spełnia warunek repulsywności – można więc jego koncepcję traktować zarówno jako wyraz „odrzuconej wiedzy”, jak i próbę jej ponownej asymilacji do duchowej rzeczywistości człowieka współczesnego.
Mirosław Piróg oraz autor niniejszej recenzji zadają w tym kontekście następujące pytanie: Czy Jung zatem poprzez Siedem kazań dla zmarłych staje się gnostykiem, a przez to i ezoterykiem? Otóż nie, jest to bowiem tylko psychologiczna koncepcja ubrana w gnostycką narrację, a także zapewne celowy zabieg ukazania pokrewieństwa idei starożytnego gnostycyzmu z własnymi koncepcjami[5]. Podobnie gnostycyzm Junga interpretuje Hoeller pisząc: […] Jung skierował swoje najżywsze zainteresowania na ducha aleksandryjskiej, hellenistycznej epoki starożytnego świata. W naukach gnostycyzmu, hermetyzmu i pokrewnych dyscyplin tajemnych – wbrew panującym modą i kierunkom zachodnich intelektualistów – widział prekursorów i przodków własnej psychologii[6].
Zachęcam zatem ze wszech miar do
studiowania tej jakże pysznej lektury. Mimo iż nie jest to rzecz prosta, to na
wielu poziomach wnosząca tak poszukiwaną przez ludzi gnosis.
[1] S. Hoeller, A Brief Biographical Introduction [w:] G.R.S. Mead: The Hymnes of Hermes, Michigan 1991, s. 19.
[2] A. Zasuń, Mit Junga, Kraków 2013, s. 9.
[3] S. A. Hoeller, Gnoza Junga i Siedem nauk dla zmarłych, (tłum.) R. Pękała, Warszawa 2022, s. 37.
[4] Ibidem, s. 54.
[5] M. Piróg, Z. Łagosz, Jung i ezoteryka – zarys problematyki, w druku.
[6] S. A. Hoeller, op.cit., s. 314.