Dotarcie do źródła pierwszych zachowań religijnych doprowadziło badaczy od uformowania nauki zwanej religioznawstwem (oczywiście dużo wcześniej pytania takie zadawali sobie również antropolodzy). W pryzmacie najnowszych badań niezwykle ciekawie ów rozwój prymarnych praktyk religijnych konotuje z deprecjonowaniem kobiet i ich pozycji społecznej. Znamienne, iż w pierwszych społeczeństwach zbieracko-łowieckich paleolitu, gdzie czczono siły natury (kult ognia), a Bogiem częstokroć było wybrane zwierzę (np. kult niedźwiedzia), zdobywaniem pożywienia trudnili się zarówno kobiety jak i mężczyźni. Mimo iż co do zasady, kobiety praktykowały raczej zbieractwo, to z dużym prawdopodobieństwem (zwłaszcza te młodsze) brały także udział w polowaniach. Dopiero z nadejściem rewolucyjnego neolitu nastąpiło ograniczenie roli kobiet i ugruntowanie się patriarchatu. Natura bowiem jest w swym traktowaniu człowieka niezmiennie sprawiedliwa, i co ciekawe w tym kontekście, w wielu społeczeństwach o organizacji plemiennej, w której pozostał całkowity związek człowieka z przyrodą, częstokroć mamy do czynienia po dziś z bardzo wysoką pozycją kobiety (np. Indianie Ameryki Północnej).
Nim jednak człowiek począł kreślić atrybuty Boga na swój obraz i podobieństwo, a zatem w pryzmacie męskiej dominacji, panował na świecie stan pośredni. W nim to prym wiodła Święta prostytutka, mająca ogromny wpływ nie tylko na charakter ceremonii religijnych, ale i również (poprzez swój specjalny status) na formowanie ówczesnej rzeczywistości. A rzeczywistość owa zamykała się w słowie „matriarchat”, którego podstawą istnienia była płodność i natura. Świadectw historycznych na istnienie kapłanek miłości czczących swe boginie (Wenus, Afrodyta, Astarte, Izyda, etc.) naukowy świat zebrał już pokaźną ilość. „Ale co wiemy o samych kobietach? Jakie były radości i problemy ich życia codziennego? I jaki był ich stosunek do bogini?”. Na taki właśnie zestaw pytań próbuje odpowiedzieć Nancy Qualls-Corbett w pozycji Święta prostytutka. Odwieczne oblicze kobiecości.
Autorka omawianej pozycji buduje dwupłaszczyznową narrację, przenosząc czytelnika w świat historyczny (kreśląc tło powstania tej swoistej instytucji, jaką były kapłanki miłości), a równocześnie – poprzez narzędzia psychologii jungowskiej – wytycza mapy głębi naszej psyche. Z historycznego poziomu jej analizy, otrzymujemy obraz wygenerowany przez napomkniętą już konsiliencję pomiędzy seksualnością a religią i ekosystemem. Na tym poziomie gdzie boginie i bogowie byli bóstwami przyrody „dającymi lub odbierającymi” ziemi obfitość, niezwykle ważkim było tychże bogów stymulowanie. Narzędziem tej stymulacji była namiętność erotyczna wraz ze świętym aktem stosunku seksualnego, odtwarzającym – nie tylko mentalnie – narodziny, płodność, energię i obfitość: „Pożądanie i seksualność doświadczane jako regenerująca moc były uznawane za dar lub błogosławieństwo od bóstwa. Seksualna natura mężczyzny i kobiety była nierozerwalnie związana z ich postawą religijną. W swoich dziękczynnych pochwałach lub błaganiach ofiarowywali oni akt seksualny bogini czczonej jako źródło miłości i namiętności. Był to akt czcigodny i pobożny, przyjemny zarówno dla bóstwa, jak i dla śmiertelnika. Praktyka sakralnej prostytucji rozwinęła się właśnie w ramach tego matriarchalnego systemu religijnego, nieoddzielającego seksualności od duchowości”[1].
Cóż stało się z tym zjednoczeniem naszych najgłębszych pokładów psyche w tym boskim akcie zjednoczenia seksualności i duchowości? Nastąpiła zmiana paradygmatu, którą krótko, ale jakże wnikliwie podsumowują słowa Jamesa Frazera „Mężczyźni stwarzają bogów, kobiety oddają im cześć”. Tym samym stworzyliśmy – oczywiście w nieodłącznej parze z religią – patriarchat, który w imię męskiego Boga począł z ogromnym zacięciem niszczyć wszelkie ślady bogini i jej atrybutów seksualności. Tak oto Święta prostytutka stała się profańską, otrzymawszy złe moce kuszenia i ściągania na złą drogę. Seks stał się czynnością zakazaną, ściśle kontrolowaną przez ojców powstających kościołów, a niegdysiejsza westalka, łączniczka pomiędzy światem subtelnej namiętności a innym wymiarem świadomości została już tylko prostytutką.
To swoiste wyrugowanie seksualności jako aktu wcześniej uznawanego za boski, musiało mieć i miało potężny wpływ na naszą samoświadomość. Święta prostytutka została – w ujęciu jungowskim – obrazem archetypowym. Z jednej więc strony jej energia to określone wzorce zachowań i emocji, a z drugiej zwykłe człowieczeństwo. Wraz z zatraceniem bogini zatarła się również koncepcja kobiety „samej w sobie”, tym samym – jak wykazuje twórczyni – kobieta poczęła definiować siebie wyłącznie w kategoriach relacji z mężczyzną. „Mimo że było to sprzeczne z jej wnętrzem, postrzegała siebie jako gorszą i tę rolę akceptowała aż do niedawna. Utrata związku z boginią wywoła niezadowolenie; bez świadomej bliskości bogini możliwość wyrażania swojej instynktownej natury zostały bardzo ograniczone. Kobiety muszą na nowo odkryć znaczenie bogini, aby dynamiczny aspekt jej obrazu, stanowiący wzór zachowania, mógł odgrywać aktywną rolę w kształtowaniu, regulowaniu i motywowaniu kobiecej świadomości”[2]. Tu właśnie otrzymamy przykłady tego jak ten archetyp i dziś funkcjonuje w psyche współczesnych.
Książka Qualls-Corbett to podróż
wielowymiarowa, niczym w ujęciu Josepha Campbella choć jeszcze – mniemam, że
nie długo – bez pozytywnego zakończenia. Czytelnik przechodzi przez różne stany
swego umysłu, dostrzega utracone wartości i uruchamia proces myślenia, będący
jak zawsze maszyną napędową przyszłych działań. Już wie, że ta utracona, czy
może bardziej wyrugowana cząstka to swoisty piąty element, coś, bez czego tak
on jak i ludzkość będą zawsze niekompletne…
[1] N, Qualls-Corbett, Święta prostytutka. Odwieczne oblicze kobiecości, Warszawa 2021, s. 40.
[2] Ibidem, s. 149.