Znany z tego, że nieznany

Zygmunt Haupt to pisarz niedoceniany. A szkoda, bo jak mało kto uwodzi czytelnika umiejętnością odtwarzania świata z dokładnością do najmniejszych szczegółów. Malarski charakter jego wspomnień, podobnie jak u Józefa Czapskiego, jest dowodem na to, że artysta nie tylko sprawnie operował pędzlem, ale także z dużym powodzeniem potrafił przelewać na papier literackie fantazje.

Jego opisy przyrody śmiało mogłyby konkurować z klasyką polskiej literatury. Mimo to, w spisie naszych wielkich rodzimych twórców nadal zostaje pomijany. Może dlatego, że tworzył na emigracji albo ze względu na to, że w swojej karierze nie ma tak obszernego dorobku jak Sienkiewicz, Mickiewicz czy Nałkowska? Jego publikacje w  „Kulturze” Jerzego Giedroycia dawały jednak nadzieję na sukces i były zapowiedzią rozkwitu kolejnego literackiego talentu. Może gdyby po wojnie powrócił do Polski, jego kariera potoczyłaby się inaczej. Tak się jednak nie stało. Ożenił się z Amerykanką, zamieszkał w USA, a do ojczyzny nigdy na stałe nie wrócił.

Nic dziwnego, że świat literatury nie upomniał się o niego: Haupt za życia wydał tylko jeden zbiór opowiadań – „Pierścień z papieru”. Pozostałą część jego twórczości wydano dopiero po śmierci. „Baskijski diabeł” to poszerzony „Pierścień z papieru”, najobszerniejszy zbiór prozy Haupta, we fragmentach publikowany w londyńskich „Wiadomościach” i paryskiej „Kulturze”.

Haupt maluje słowem tak, jak maluje się obrazy. Zapamiętuje barwę, zapach, nastrój, uwodzi czytelnika, wprowadzając go w swój idylliczny świat. Jego proza jest niezwykle osobista, wręcz intymna – nie bez powodu można odnieść wrażenie, że dokonuje w niej emocjonalnego ekshibicjonizmu.

Swojej fascynacji prozą Haupta nie ukrywa Andrzej Stasiuk, który przywraca pamięć o pisarzu, organizując festiwal jego imienia. Tak autor „Murów Hebronu” zachwyca się twórczością swojego kolegi po fachu: „Jest mistrzem fragmentu, nielinearnej narracji, nie opowiada zamkniętych historii, które łudzą nas, że świat da się przedstawić jako coś sensownego, zgodnego z tęsknotami naszego umysłu”.

Gdyby nie malarskie ciągoty Haupta, nie mielibyśmy tak dobrej prozy i idealnego przykładu na korelację sztuki obrazu ze sztuką słowa. Jego pisarstwo w oczywisty sposób wywodziło się z malarstwa. Tego stylu nie da się podrobić i co ważne – nie da się także zapomnieć.

Joanna Michalina Wal