Wszystkim tym, którym wąż nadal kojarzy się z podstępem i fałszem być może niebawem otworzą się oczy. Zakładam, że będzie to wyraz zdziwienia gdy okaże się, że dla wyznawców Kościoła Jezusowego ze Znakami wąż to symbol święty, wokół którego stworzono rytuał religijny. „Wężownikom” nie przemawia do rozsądku nawet fakt, że przez tego typu praktyki wielu wiernych już dawno przeniosło się na łono Abrahama.
Mówi się, że są „dinozaurami Jezusa”, „świętymi turlaczami”, „Ludźmi Nowego Światła”. W Kościołach „wężowników” w trakcie nabożeństw świecki kaznodzieja wygłasza kazanie, a wierni napełnieni Duchem Świętym piją strychninę, wyjmują ze skrzyń jadowite gady, przemawiają obcymi językami, wkładają ręce do ognia i uzdrawiają dzięki tajemniczym właściwościom magicznych olejków. I nikomu nie przeszkadzają śmiertelne ugryzienia węży, od których giną ludzie.
„Wężownicy”, ostatni przedstawiciele ginącej kultury (tak sami o sobie mówią) osiedlili się w XVIII wieku na południu Stanów Zjednoczonych. Do Appalachów przybyli ze Szkocji i Irlandii z powodów finansowych – jak wszyscy imigranci, chcący poprawić swój los. Mimo, że znaleźli swoją małą „ziemię obiecaną”, nie poddali się gonitwie za dobrami tego świata i zawsze odróżniali się od ludności tubylczej. Ta różnorodność napawała ich dumą – szczycąc się swoją odmiennością wierzyli, że „są na świecie, ale nie z tego świata”.
Głosili, że człowiek musi poddać się w pełni działaniu Ducha Świętego. A to nie jest możliwe bez czczenia węża w trakcie nabożeństwa. Tylko gdy szczerze i głęboko modlisz się, trzymając węża w ramionach, możesz dostąpić łaski Boga. Duch Święty ochroni Cię przed ugryzieniem. Ale czy tych, których wąż śmiertelnie ugryzł, Bóg tak naprawdę nie kocha, zsyłając na nich śmierć?!
W każdym razie gady trzeba traktować z należytą czułością: tańczyć z nimi i oplatać je sobie wokół ciała. Branie węży do rąk jest oznaką potwierdzenia Słowa Bożego. Podobno sam Jezus tak rozkazał, a rytuał jest święty i wszelkie próby podważenia jego sensu są uznawane za bluźnierstwo . I tak od 1912 roku.
Badania dowodzą, że podczas nabożeństw „wężowników” do dziś gady śmiertelnie ukąsiły 71 osób. Już w połowie ubiegłego wieku władze Alabamy uchwaliły ustawę, która zakazywała tego typu praktyk: była to wówczas poważna zbrodnia zagrożona karą pozbawienia wolności. Wierni nie uznali jednak tego obostrzenia, wierząc w wyższość boskiej idei.
Jak głęboka musi być wiara wiernych Kościoła Jezusowego ze Znakami, którzy żyją w przeświadczeniu o istnieniu boskiej siły, chroniącej ich nawet przed śmiertelnym jadem? Chyba przekracza nawet najbardziej szczere oddanie wyznawców innych religii.
Religijny koloryt Ameryki zachwyca, szokuje, napawa zdumieniem i zapewne także niezrozumieniem zwyczajów poszczególnych wspólnot. Ich racjonalna analiza nie ma najmniejszego sensu. Pozostaje jedynie nadzieja, że Duch Święty uchroni od śmierci kolejnych śmiałków, porywających się wraz z wężami w danse macabre…
Joanna Michalina Wal – redaktor “Frondy Lux”
Dennis Covington, “Zbawienie na Sand Mountain. Nabożeństwa z wężami w południowych Appalachach”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016.